„Teraz myślisz, że jesteś trans, a potem ci się odwidzi". Detranzycja i żal pooperacyjny.
„A co jeśli się rozmyślisz?”, „A co jeśli będziesz żałować?” — to pytania, które osoby trans słyszą w swoim życiu całkiem często. Mogą wydawać się uzasadnione, wiele osób trans w ramach tranzycji medycznej przechodzi przez zabiegi chirurgiczne, które nie są odwracalne, takie jak operacje genitaliów, czy mastektomia. Jeśli ktoś zdecydował się na taką operację, a obecnie jej żałuje, nie ma wyboru, musi żyć z jej konsekwencjami do końca życia. Przypadki w których ktoś zmienił zdanie co do swojej transpłciowości i po początkowej tranzycji powrócił z powrotem do pierwotnej roli płciowej (co określa się mianem detranzycji) przyciągają znaczną uwagę medialną — reportaże i dokumenty poświęcone osobom żałujących tranzycji emitowały m.in. amerykańska telewizja CBS, czy brytyjska BBC.
W Polsce temat ten nie jest jeszcze aż tak popularny, choć zaczyna się to powoli zmieniać. W ciągu ostatnich miesięcy Tygodnik TVP opublikował dwa obszerne artykuły o osobach po detranzycji: artykuł „Nic już się nie da naprawić. Detrans, czyli nieoczekiwana zmiana płci" Teresy Stylińskiej oraz „Czy zaburzenie tożsamości płciowej jest zaraźliwe? Transgenderowy szał na uczelniach" Cezarego Koryckiego. O temat zahaczała również Gazeta Wyborcza (nasza odpowiedź na artykuł Gazety Wyborczej jest dostępna tu) oraz tygodnik Wysokie Obcasy.
Historie w nich przedstawione są bardzo podobne: zagubienie w czasie młodości; problemy psychiczne; dojście do wniosku, że jest się trans; trafienie do lekarza, który nie zajął się najpierw innymi problemami, ani nie próbował podważać transpłciowości, tylko po paru wizytach przepisał hormony; po latach żal z powodu podjętych decyzji i krytyka nieodpowiedzialności lekarzy. Bardzo często przypadki takich osób przedstawiane są jako politycznie niepoprawny i skrzętnie ukrywany sekret ruchu LGBT+, dowód na to, że organizacje walczące o łatwy i bezpieczny dostęp do tranzycji, przyczyniają się tym do ludzkich tragedii.
Występowanie detranzycji ma świadczyć potrzebie zaostrzenia kryteriów dostępu do tranzycji do tego stopnia, by mieli do niej dostęp tylko ci absolutnie pewni. Tudzież - że tranzycja jako taka jest bezsensownym działaniem, a po latach przyjdzie żal i zgrzytanie zębów.
Media lubią jednak skandale i sensacje i często zdarza im się używać przesady czy manipulacji, by wywołać wśród widzów jak najbardziej skrajne emocje. Żeby przekonać się na ile ta medialna opowieść jest prawdziwa, należy sięgnąć do badań naukowych. Pierwszą rzeczą, którą wypadałoby w tym temacie zrobić, to oszacować liczbę osób żałujących korekty płci:
Ziarno do ziarnka, aż zbierze się procent
W marcu 2021 roku powstała meta-analiza dotycząca poczucia żalu związanego z przejściem interwencji medycznych w ramach tranzycji1. Meta-analizy to syntezy wszystkich istniejących badań na dany temat — ich wyniki są dużo pewniejsze niż wynik pojedynczego badania. W tym przypadku meta-analiza zebrała 27 różnych badań przeprowadzonych w ciągu ostatnich 30 lat. Spośród 7928 osób, które przeszły w tych badaniach przez różnego rodzaju zabiegi chirurgiczne, takie jak mastektomia, waginoplastyka, czy falloplastyka, żal odczuwało 0,9%. Innymi słowy 99,1% badanych nie żałowało operacji.
Niektórzy mogliby argumentować, iż wymienione badania dotyczą czasów przed poluzowaniem wytycznych diagnostycznych dysforii płciowej (czyli medycznego określenia na dyskomfort związany z określonymi cechami płciowymi). W części krajów takie poluzowanie faktycznie wystąpiło — kiedyś uzyskanie dostępu do terapii hormonalnej mogło wiązać się z latami diagnostyki, obecnie coraz częściej mówimy o miesiącach. Najbardziej radykalny w tym względzie jest model ICATH (ang. Informed Consent for Transgender Health), nazywany modelem świadomej zgody, w którym zadaniem lekarza jest wyłącznie udzielenie osobie transpłciowej wszystkich potrzebnych informacji, a werdykt o rozpoczęciu terapii hormonalnej pozostawia samemu pacjentowi. Podejście to nie jest zbyt popularne (w Polsce niespotykane), ale z pewnością musiało przyczynić się do wzrostu detranzycji tam, gdzie zostało wprowadzone, czyż nie?
Otóż nie: w badaniu z 2011 roku spośród 1944 pacjentów 12 amerykańskich klinik stosujących model świadomej zgody poczucie żalu z powodu dokonanych decyzji wyraziło 17 z nich (0,8%), z czego 3 podjęło się detranzycji2. Nawet najbardziej otwarte modele diagnostyczne nie wiążą się z podniesionym ryzykiem żalu i detranzycji.
W opowieściach osób detrans miejscem, w którym szczególnie często występuje to zjawisko jest Wielka Brytania, gdzie "moda na transpłciowość" miałaby doprowadzić do masowych detranzycji. Ponownie jednak te twierdzenia nie są wspierane przez żadne dane — analiza 3398 pacjentów NHS, którzy byli diagnozowani pod kątem dysforii płciowej między sierpniem 2016, a sierpniem 2017 wykryła, że żal związany z tranzycją wystąpił u zaledwie 16 z nich (0,47%)3.
Według wszystkich cytowanych tu badań odsetek osób żałujących zabiegów chirurgicznych związanych z korektą płci jest wybitnie niski. Porównajmy go do operacji chirurgicznych z innych dziedzin życia. W zależności od typu operacji plastycznej odsetek osób żałujących ich przejścia waha się od 3% do 10%4, w przypadku wymiany stawu biodrowego odsetek ten wynosi 7%5, w przypadku profilaktycznej mastektomii w związku z ryzykiem raka piersi 5%6, w przypadku operacji rekonstrukcji piersi po mastektomii aż 20%7.
Wyróżnianie zabiegów chirurgicznych związanych z korektą płci, jako związanych ze szczególnym ryzykiem wystąpienia żalu z ich powodu na późniejszym etapie życia, jest zwyczajnym fałszem.
Jeżeli zgłębimy się w dane to okazuje się jednak, że nawet 1% osób żałujących tranzycji jest liczbą przesadzoną. Dotąd rozmawialiśmy wyłącznie o tym ile osób nie chciałoby ponownie wejść na ścieżkę diagnostyczną, ale przyczyny występowania takich emocji mogą być bardzo różne. Wyżej wspomniana metaanaliza z 2021 roku podjęła się również analizy źródeł tego żalu — najczęściej spotykanym było złe funkcjonowanie społeczne w danej roli płciowej, odrzucenie ze strony rodziny i społeczeństwa. Drugim powodem były komplikacje i błędy medyczne związane z zabiegami, nieuniknione w każdej dziedzinie chirurgii. Przypadki zmiany zdania co do swojej transpłciowości, choć są niezwykle szeroko reprezentowane w mediach, są marginalne w porównaniu do dwóch pierwszych powodów.
W związku z tym należy uznać, że liczba osób, która przeszła przez nieodwracalne zabiegi chirurgiczne, by potem zmienić zdanie co do swojej transpłciowości i żałować podjętych decyzji, musi być wyjątkowo mała. Sensacyjne opowieści skupiające się na tych pojedynczych przypadkach i próbujące argumentować za ich pomocą przeciwko przytłaczającej większości osób zadowolonych z tranzycji płci, są niczym innym jak starą jak świat próbą napuszczenia społeczeństwa na zmarginalizowaną mniejszość — dziwnym trafem osoby wykazujące się wielką troską o osoby po detranzycji, nie pokazują wcale jeszcze większej troski w temacie kobiet niezadowolonych z rekonstrukcji piersi.
Jeśli ktoś opierając się na mniej niż 1% przypadków usiłuje uderzyć w możliwość uzyskania niezbędnej opieki zdrowotnej dla pozostałych 99%, to pokazuje tym samym, że uważa zdrowie i życie za wartości zupełnie nieważne, o ile tylko dotyczą one osoby trans. Żal garstki osób detrans ma być wart tysiąckrotnie razy więcej niż szczęście milionów osób transpłciowych.
Eks-trans jak eks-gej
Kwestia detranzycji cieszy się jednak uwagą medialną zupełnie dysproporcjonalną do właściwej skali problemu. Wiele z ugrupowań promujących medialne historie o osobach detrans ma w tym swój własny ideologiczny cel. Ich zamiarem jest walka z ideą tranzycji jako taką, przedstawiając ją jako nieskuteczną (wbrew wszystkim dowodom naukowym), czy seksistowską. Tego rodzaju poglądy są formułowane przez grupy fundamentalistów chrześcijańskich oraz pewne odłamy radykalnego feminizmu (określane często skrótowcem TERF, ang. Trans Exclusionary Radical Feminist, radykalny feminizm wykluczający osoby transpłciowe). Co więcej, część osób trans może przyjmować te poglądy i decydować się na detranzycję, pomimo, że nie będzie to miało nic wspólnego z dbaniem o swoje własne zdrowie psychiczne. O szczegółach tego zjawiska można dowiedzieć się z historii osób, które przez pewien czas były częścią tego ruchu.
Niedługo po rozpoczęciu studiów Ky Schevers rozpoczęła tranzycję i określała się przez pewien czas jako trans mężczyzna, by po pewnym czasie przejść detranzycję i powrócić do określania się jako kobieta. Przez 7 lat, od 2013 do wczesnego 2020, była jedną z bardziej prominentnych postaci ruchu detrans: blogowała i tworzyła filmiki atakujące dostęp do tranzycji medycznej, udzielała wywiadów dla mainstreamowych mediów, w których twierdziła, że dysforia płciowa jest tak naprawdę objawem uwewnętrznionego seksizmu. Dzisiaj jednak Ky wycofała się z prezentowanych wówczas poglądów i powróciła do określania się jako osoba transpłciowa, tym razem pod parasolem niebinarności. W wypowiedziach dla portalu Slate8 tak opowiada o swoich doświadczeniach:
Według niej [Ky] wiele osób po detranzycji — podobnie jak eks-geje z poprzednich dekad spośród których wielu twierdziło, że wyleczyło się ze swojej seksualności, by potem się z tego wycofać — prywatnie nadal zmaga się z dysforią płciową, z którą nie mogą sobie do końca poradzić. „To bardzo podobne do społeczności eksgejów, gdzie wszyscy opowiadają sobie, że się zmienili i że jest świetnie. Nikt tak naprawdę się nie zmienia. Uczą się trzymać swoje potrzeby w środku".
(...)
Ky: „Ludzie starają się nadać tym opowieściom [o detranzycji] większej skali. Zawsze staraliśmy się podkreślać, że jest nas bardzo dużo, ale organizowane przez nas spotkania nie przyciągały wielu osób. Nigdy nie było na nich więcej niż 30 kobiet, a do tego nie wszystkie z nich były po detranzycji".
(...)
[W czasie działalności w społeczności osób detrans] Schewers odkryła, że jej dysforia płciowa nie znikła na dobre, jak się jej wcześniej wydawało, ale pojawiła się z powrotem. „Moje uczucia związane z byciem kobietą zaczęły się komplikować, czułam się bardziej jak facet lub jakiś dziwak. Ale walczyłam z tym uczuciami, bo urządziłam już sobie życie w społeczności osób detrans i wiedziałam, że wiele z kobiet będących jej częścią nie byłoby zadowolonyh, gdybym zrobiła coming out jako osoba trans. Starałam się umiejscowić moje uczucia w teorii radykalnego feminizmu, znaleźć ich przyczynę, zrobić wszystko, byleby tylko zniknęły, ale to nie dawało żadnych rezultatów. Jedyne, co mi pomogło to zaakceptowanie ich. Musiałam podjąć decyzję i je zaakceptować.”
Nie oznacza to oczywiście, że każda osoba detrans dzieli te doświadczenia z Ky, wiele z nich może pozostać detrans do końca życia. Jednakże historia Ky pokazuje, że wiele z organizacji deklarujących się jako reprezentujące osoby po detranzycji w rzeczywistości nie dąży do tego, by każdy czuł się komfortowo ze swoją płcią i ze swoim ciałem — chodzi im po prostu o to, by jak najmniej osób było trans.
Wolność do (de)tranzycji
Do tej pory skupialiśmy się wyłącznie na detranzycji przez pryzmat częstotliwości jej występowania, możliwych powodów za nią stojących, czy ideologicznej próby przejęcia tematu w celu walki z osobami trans. Niezależnie jednak od tych zjawisk osoby przechodące przez detranzycję zasługują na wsparcie i szacunek. Nasze relacje z płcią, czy ciałem potrafią być czasami niezwykle skomplikowane i związane z etapem poszukiwania i sprawdzania. Czasami w ramach tych poszukiwań może zdarzyć się, że coś, co uznawaliśmy za dobry pomysł, okaże się jednak wcale nie być dla nas. Poszukiwania to naturalna część życia, uznawana przez wielu za coś pozytywnego. Ta pozytywność kończy się jednak, gdy temat schodzi na kwestię detranzycji — nagle sytuacja, w której osoba cis przez pewien czas uznaje się za osobę trans, staje się katastrofą, zjawiskiem traumatycznym, które nie powinno nigdy występować.
Dużo lepszym pomysłem od patologizowania czy to detranzycji, czy to transpłciowości, jest akceptacja różnorodności ludzkich ścieżek i doświadczeń, szanowania tożsamości każdej osoby przy jednoczesnej akceptacji tego, że dla części z nas być może się one zmienią. Czasami granica między osobami cis, a osobami trans nie jest tak jasna i wyraźna — powinniśmy móc prawo eksplorować ją bez tworzenia deklaracji na całe życie, bez automatycznego wpisywania do obozów politycznych, czy szufladek i bez stygmatyzowania wahań, niepewności, zmiany zdania. Świat, w którym możemy zastanawiać się nad swoją płciowością w sposób wolny i nieskrępowany, będzie światem lepszym zarówno dla osób cis jak i trans.
Regret after Gender-affirmation Surgery: A Systematic Review and Meta-analysis of Prevalence, Valeria P. Bustos, Samyd S. Bustos, Andres Mascaro, Gabriel Del Corral, Antonio J. Forte, Pedro Ciudad, Esther A. Kim, Howard N. Langstein, Oscar J. Manrique, 2021 ↩︎
Use of the Informed Consent Model in the Provision of Cross-Sex Hormone Therapy: A Survey of the Practices of Selected Clinics, Madeline B. Deutsch, 2012 ↩︎
Rozdział „Detransition rates in a national UK Gender Identity Clinic", Skye Davis, Stephan McIntyre, Craig Rypma w: „3rd biennal EPATH Conference InsideMatters. On Law, Ethics and Religion", 2019 ↩︎
Literature review. Post-procedure experiences, Nuffield Bioethics, 2016 ↩︎
Patient satisfaction and total hip arthroplasty: a review, Lauren Okafor, Antonia F. Chen, 2019 ↩︎
Patient regrets after bilateral prophylactic mastectomy, Patrick I. Borgen, Arnold D. K. Hill, Katherine N. Tran, Kimberly J. Van Zee, Mary J. Massie, David Payne, Carina G. Biggs, 1998 ↩︎
Regret associated with the decision for breast reconstruction: The association of negative body image, distress and surgery characteristics with decision regret, Joanne Sheehan, Kerry A. Sherman, Thomas Lam, John Boyages, 2005 ↩︎
„An “Ex-Detransitioner” Disavows the Anti-Trans Movement She Helped Spark", Evan Urquhart, Slate, 2021 ↩︎